chocolate cookies.

Dziś na rzecz pysznie czekoladowych ciasteczek z polewą z białej czekolady, odstawimy trochę modę na bok. Wiem, wiem.. Miało być ciasto z migdałami... Niestety nie zdążyłam zrobić mu... zdjęć. Tak się do tego zabierałam żeby obfotografować mu efekt finalny, że kiedy już trzymałam gotowy do działania aparat w ręce, dowiedziałam się, że mój 'model' został zjedzony. Także przepraszam Was bardzo, postaram się je upiec jeszcze raz, kiedyś.. Na złagodzenie sytuacji upiekłam czekoladowe ciasteczka, które mam nadzieję - przypadną Wam do gustu. Zaczynajmy!


white + mint.

Bez zbędnych treści przedstawiam wam zestaw 'total white', przełamany miętowym płaszczem, który upolowałam w sh za całe 8zł, jak ja uwielbiam takie zakupy :-) W sumie... kto nie? Różową pomadkę, którą możliwe, że ktoś spostrzeże nabyłam w Lidlu za złotych sześć. I powiem Wam, że naprawdę fajnie się utrzymuje na ustach + nadaje ładny, wyrazisty kolor. W dodatku nawilża. Planuję opisać ją w osobnym poście, dlatego już się nie rozpisuję. 
Zestaw oceńcie sami! 




gray, gray...

Dzisiejszy zestaw to typowy 'zwyklak'. Najbardziej przydatny, gdy potrzebujemy szybko coś na siebie zarzucić i uciekać na zajęcia, do pracy... Jednocześnie chcielibyśmy wyglądać całkiem.. fajnie :-) warto zadbać wtedy o jakiś jeden przyciągający uwagę dodatek. U mnie jest to torebka. Ten cudny element mojego zestawu to prezent od firmy FABIOLAWykonana z filcu, z ciekawym wzornictwem, pojemna, z bordową, elegancką podszewką - same zalety. Ogółem mówiąc to zakup, którego się nie żałuje. Zresztą... zobaczcie same dziewczyny!




it's all about this camel coat.

Dziewczyny! Co jakiś czas postanowiłam pokazywać Wam 'trzy sposoby na...'. Wiadome jest, że mamy takich kilka rzeczy w naszej szafie, które zakładamy często. Rzadko kiedy zdarza się, że dany ciuch ubierzemy raz i rzucamy w kąt. A nawet jeśli już się tak trafi, to ja osobiście takiego 'delikwenta' wystawiam na aukcję. A nóż przyda się komuś innemu! Dlatego też bardzo podobają mi się wszystkie wydarzenia, które temu sprzyjają, np. Swapy ubraniowe. Są one organizowane raz na jakiś czas niestety... Ale nic straconego! Możemy daną rzecz wystawić przez różnego rodzaju portale, np. SZAFA.PL. Szczerze mówiąc, jestem zaznajomiona z tą stroną od niedawna, ale już mi się zdążyła spodobać. Przygotowuję kilka rzeczy na sprzedaż (wiadomo, wiosenne wietrzenie szafy:-) ), niedługo będziecie mogły je zakupić na mojej szafie. Korzystając z okazji, chciałabym Was prosić o małą pomoc. Dziewczyny z wyżej wymienionego portalu, zorganizowały konkurs na najlepszą stylizację walentynkową, w którym biorę udział. Jeśli macie ochotę, możecie oddać na mnie swój głos - TUTAJ. 

Zgodnie z tym, co napisałam wyżej, dziś przedstawię Wam trzy sposoby na... karmelowy płaszcz. Jest on moim zdaniem wdzięcznym okryciem wierzchnim. Pasuje do ciemnych jak i do jasnych kolorów. Czyli... czego chcieć więcej? Wszystkie trzy zestawy pojawiły się już na blogu. Podsumowałam je po prostu, jeśli ktoś ich wcześniej nie widział. Teraz kieruję pytanie do Was - który najlepszy? :-) 


sunday.

Niedzielnie, trochę 'odświętnie', czyli tak jak powinno być. 
Lecę kończyć ciasto z migdałami, które będziecie mieli okazję obejrzeć na blogu, a posmakować w domu, bo przepisem się z Wami oczywiście podzielę!



checked scarf.

Dziś bez zbędnych treści Moi Drodzy, nadrobię następnym razem. Mam nadzieję, że 'udobrucham' Was troszkę dzisiejszym zestawem :-) Minimalistycznie - tak jak lubię. Kraciasty maminy szal odgrywa dziś główną rolę, żeby nie było zbyt 'szaro', a co!  
Miłego wieczoru! 




jewelry.

14 lutego zbliża się wielkimi krokami... Tym razem przygotowałam coś dla spóźnialskich Panów, którzy na te kilka dni przed Walentynkami pragną zaopatrzyć swą wybrankę serca w jakieś cudne świecidełko (bo tego Nam, kobietom, nigdy dość, prawda? ) Oczywiście, mam również cichą nadzieję, że może którejś z Was, dziewczyny, wpadnie coś w oko i zupełnie bez żadnej walentynkowej okazji skończy w Waszej szkatułce :). Zaczynajmy. 

Moje propozycje pochodzą ze sklepu internetowego SIGNORA.PL. Natrafiłam na jego ślad zupełnie przypadkiem, ale bardzo się z tego faktu cieszę, bo jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak ładną biżuterią za takie niskie kwoty. Zresztą... przekonacie się same. Jest to zupełnie obiektywna opinia, przejrzałam już parędziesiąt sklepów internetowych, i serio - nigdzie nie było taniej. Przesyłka to koszt 4 lub 5 złotych, chyba że ktoś zażyczy sobie kuriera. 

1. Proszę więc bardzo - na pierwszy ogień idzie typowo Walentynkowa propozycja - naszyjnik z serduszkową zawieszką. Długość: 48cm, kolor: złoty, zapięcie na karabińczyk. Bardzo delikatny, subtelny prezent. 

red heels.

No! Wszystkie egzaminy zdane, mogę świętować. Do maja mam spokój... To chyba dzięki trzymanym przez Was kciukom, dzięki! :-)
Zestaw na randkę, w sam raz na Walentynki. Na co dzień, do pracy, jak kto woli. Szpilki możecie zakupić na TEJ stronie. Polecam serdecznie, nie dość, że wygodne (pomimo wysokiego obcasa i braku platformy), to jeszcze pięknie wyglądają. Żakiet to zdobycz z mamy szafy sprzed ładnych parunastu lat. I to jeszcze Dior z krwi i kości! 
Zostawiam Was wiec z moją dzisiejszą propozycją, miłego oglądania!


P.S. Jeśli możecie kliknijcie <3 pod TYM zdjęciem Kochani! 




gray + boyfriends.

Uf, najgorszy egzamin zdany! Uczciłam to zdjęciami, których efekty możecie obejrzeć poniżej. Mam nadzieję, że ten ostatni -w sobotę - uda się zaliczyć w pierwszym terminie i już będzie po wszystkim. Ale oczywiście nie zapeszam, odpukać w niemalowane. Życzcie mi powodzenia i trzymajcie kciuki :-) 

Co do zestawu, golf upolowałam w SH - standardowo. Zawróciły mi w głowie ciepłe, troszkę szerokawe, plecione swetry. Nie dość, że ładne, to jeszcze ciepłe ( to najważniejsza zaleta, tym bardziej, że te dwie cechy rzadko kiedy idą ze sobą w parze...). Już dużo razy to pisałam, ale powtórzę: najlepiej się czuję w takich właśnie zestawach, no najlepiej. Luz, blues i orzeszki, tak bym to ujęła. Nie muszę nic poprawiać, układać, podciągać, itp. Jestem takim troszkę leniuchem, więc chyba stąd ta moja miłość do ciuchów typu 'oversize'. Chociaż czasem - wiadomo - żeby się poczuć na maxa kobieco warto założyć ciut bardziej przylegające do ciała rzeczy. Ale póki co, takiej potrzeby nie mam - tym bardziej w okresie zimowym. Co prawda z tą zimą w tym roku bywa różnie, kwadratowo i podłużnie. U mnie akurat śnieg raz jest, a raz go nie ma, dlatego też odważyłam się na założenie szpilek. Iiiii nie zmarzłam, ani trochę, serio. Temperatura na plusie... Gra nam na nosie ta 'obecna' pora roku, nieprawdaż? ;-)




Rights

All of the blog contents are my property. You are not allowed to copy them without my permission.